12 paź 2009

Znow po dlugiej przerwie...

Ostatnio jestem bardzo zajeta, chodz wydawaloby sie, ze mam tyyyleee czasu w domu! Staram sie nadrobic zaleglosci no i rowniez poukladac troche mysli po moich podrozach poza stara dobra Europe we wrzesniu.

Ostatnio naprawde coraz czesciej pytam siebie, czy warto jest nadal "siedziec okrakiem na plocie", czy lepiej jeszcze troszke poczekac (sytuacja sie zmienila), niech sprawy sie troszke uspokoja, mam zamet w glowie, ale... teraz troszke ostatnich fotek: :)))









24 sie 2009

Po dluzszej przerwie

Zaniedbalam ten moj internetowy niby-dziennik. Dla uzupelnienia napisze tylko, ze ostatnie trzy miesiace minely mi bardzo szybko: pikniki, spotkania, odwiedziny znajomych na urlopie i kilka wyjazdow weekendowych. Wszystko nabralo tepa w maju. Ach no i osiagnelam ta magiczna granice dla kobiet wieku lat 30-u. Czy powinnam teraz siedziec w ladnym przedmiejskim domku i piec dla meza i bawiacych sie w ogrodku (z psem rasy owczarek lub labrador) dzieci niedzielne ciasto? Ach… Nie wszystko na raz! Powoli…

Odwiedzilam Amsterdam. Az wstyd, ze po raz pierwszy zwazywszy uwage na to, jak blisko mieszkam. Pewnego slonecznego piatkowego wieczoru po pracy wsiedlismy w ICE i dwie godzinki potem wysiedlismy w tym zaskakujacym miescie. Ktos mi powiedzial, ze Amsterdam ma atmosfere podobna do Londynu. Slychac i widac ludzi roznych nacji, ale samych Holendrow jest malo.
W kazdym razie – interesujace miasto (z pominieciem turystycznego centrum), ciekawi, mlodzi ludzie, wiele fajnych wrazen, prawie zadnych zdjec (i tak ma byc!) Az nie chcialo sie nam wracac do naszego poukladanego, bogatego, ustrojonego w piorka, czystego i pachnacego ….…

Chyba nie jestem swiatowa, gdyz zaskoczyl mnie system czekania na swoja kolejke po to by kupic bilet na dworcu w Amsterdamie. Jest jak w urzedzie – kazdy dostaje numerek po czym siada sobie wygodnie na kanapie i czeka az jego numerek zostanie wywolany. Pozwala to uniknac chaosu no i przede wszystkim chroni znuzonych turystow przed staniem w polgodzinnych kolejkach. Duzy plus. Tak na marginesie – w ubieglym tygodniu mialam podroz do Frankfurtu - tam rowniez juz przejeli na dworcu system „Amsterdam“.

A poza tym… Od kilku tygodni zasmakowalam w rodzynkach oblanych czekolada, a jak wiadomo przemiana materii po 30-ce juz nie taka jak za mlodych lat wiec trzeba sie bardziej pilnowac! :-)

29 kwi 2009

Lato zmian?

Od września tamtego roku dreptałam w miejscu! Rozstanie z S i przybliżenie się do pana C. żal mi tego czasu. Ale teraz widzę sprawy jasno i już wiem, co robić. C tak długo koło mnie chodził, aż byłam prawie skłonna... coś mnie jednak od tego wstrzymywało. Jak się okazało, mogę ufać swojej intuicji ponieważ on w międzyczasie poznał inny obiekt westchnień. Koniec dziesięcioletniej przyjaźni. Czuję się tak jakby ktoś manipulował moimi emocjami. Tego przyjaźnią nazwać nie można.
Dzisiaj wykasowałam jakieś kilka MB SMS-ów od niego. Dziwne uczucie. To tak jakby kasować ze swojego życia 10 wspólnych lat. No i oczywiście usunęłam C z listy przyjaciół na FB. Pomimo, że FB daje sporo opcji ukrycia danych przed wybranymi osobami, ja ze swojej strony nie chcę być informowana o jego poczynaniach. Od razu dostałam sms-a, dlaczego usunęłam go z listy. To chyba męska urażona duma. Obawa przed tym, że będzie musiał wyjaśniać wspólnym znajomym, czy my się już nie "przyjaźnimy"... Naprawdę dziwnie się czuje, ale wiem, ze to minie!

Tak się zastanawiam, co przyniesie to lato. Czuję nadchodzące zmiany.
Biegam po pracy w parku i myślę o przyszłości. :-) Bieganie o tej porze roku jest czystą przyjemnością! Syta zieleń w parku, wszystko pachnące, uśmiechnięci ludzie i nawet psy się chyba uśmiechają.
Nie dosyć, ze mamy recesję na skalę światową to od niedawna na dodatek jeszcze grypę z Ameryki...
A na razie do końca maja mam każdy tydzień zaplanowany: spotkania, pikniki, nowe mieszkania znajomych, moja 30ka... a jutro na razie taniec w maj....

25 kwi 2009

Małe niespodzianki

Czasami tak jest, ze gdy się o kimś myśli, ta osoba dzwoni. Może to po prostu przypadki, ale są to miłe niespodzianki. Wczoraj nagle zadzwoniła do mnie koleżanka, którą ostatnio widziałam w lutym. T jest zawsze w rozbiegu. Porzuciła ciepłą posadkę w firmie dla podążania za swoimi marzeniami. Jest zawsze pełna energii, promienieje radością, robi to co lubi. Nie jesteśmy przyjaciółkami, ale wychodzimy co jakiś czas do restauracji, kawiarni lub jakiegoś klubu. Przez nią poznałam sporo ciekawych osób. W każdym razie przy tej naszej wczorajszej rozmowie było sporo śmiechu. Ona również jeszcze nie poznała tego "właściwego" mężczyzny, ale wcale się tym nie przejmuje. "Inne matki mają również przystojnych synów!" :-)

Wracając do domu zrobiłam jeszcze to zdjęcie. Nasze drzewka już prawie przekwitły. Chodnik jest pokryty codziennie nową masą różowych płatków. :-)

23 kwi 2009

Odrobina sztuki

Dzisiaj wstapilam do galerii, zeby nacieszyc oko. Jak ja lubie tam zagladac... To taka fajna odskocznia od codziennosci. W zasadzie wiekszosc to wspolczesne fotografie, ale nie uwazam, zeby to byla sztuka drugiej klasy. Dla mnie liczy sie efekt estetyczny i jakosc. Ach, gdybym wygrala w loterii od razu otworzylabym wlasna galerie...




22 kwi 2009

poczta z przeszlosci...

Dzisiaj w skrzynce miałam paczkę... Poprosiłam C o zwrot moich DVD. Eks wysłał mi do tego czekoladki i dwa zdania, ze ma nadzieje, ze nie urwę kontaktu całkowicie. Za późno. Już to zrobiłam. Nie jest mi łatwo, ale wolę stawiać jasne granice i patrzyć się do przodu. Panu już podziękujemy.

17 kwi 2009

Powrot po Wielkanocy

Święta spędziłam na lenistwie u rodziny w Polsce. Cudowne dwa dni w słońcu na tarasie. Poleciałam w Wielki Piątek a wróciłam w lany poniedziałek moim już sprawdzonym bezpośrednim połączeniem LH. Znów było kilku ciekawych ludzi w samolocie. Dosyć różnorodne towarzystwo: oprócz Polaków, Niemców i Holendrów spotkałam dwóch wesołych Hiszpanów, Anglika (przez cały lot wpatrywał się w matryce pełne liczb!) i Francuza. Kilku z nich wracało tym samym lotem w poniedziałek. W niedzielę wielkanocną poszłam na Karaoke z kuzynem. Dawno się tyle nie śmiałam.
Do tego sporo wieści od znajomych: śluby dwóch par przyjaciół z Wrocławia plus znajomych ze studiów w Niemczech, wyjazdy wakacyjne moich najlepszych znajomych na Sri Lanke, Costa Rice i do Egiptu… Az mi się smutno robi, ponieważ dla siebie nic nie planuję. Może w tym roku jednak odważę się na Japonię (Tokio, Sapporo,…) jesienią. Sama. Kontakt z C. zerwałam ostatecznie 6 tygodni temu. Pora spojrzeć przed siebie a nie marnować czas na kogoś, kto chce pozostać wiecznym chłopcem…

22 mar 2009

czekam na wiosne

Taka zwykla niedziela. Niby pierwsza wiosenna. A na zewnatrz? Bardzo zmienna pogoda, chodziaz wszedzie widac juz zonkile i krokusy. Telefonowalam dlugo z przyjaciolmi z Wroclawia, ktorzy spedzaja ta niedziele leniwie w domu ("Od tego jest w koncu niedziela!") A ja sama nie wiem, co mam zaczac z tym dniem. Moi znajomi sie porozjezdzali. Ja spedzam dzien w domu z komputerem i ksiazkami. Jakis zly nastroj mnie nachodzi. Wczoraj kupilam sobie bukiet tulipanow, ktore przypominaja mi o tym, ze wiosna juz tuz tuz... Nic tylko czekac na wiosne...

12 mar 2009

kobieta kolo 30-ki...

Sporo rzeczy sie dzieje w ostatnim czasie, o ktorych nawet nie mam czasu tutaj pisac. Chcialabym sie tylko „na szybko“ podzielic kilkoma myslami. Zjawiskiem nasilajacym sie w ostatnich latach sa kobiety, dobrze wyksztalcone, zadbane, pozytywnie nastawione do zycia, ladne 30-latki: NIEZAMEZNE. Cos tu jest nie tak, prawda? Tak by sie zapytala moja babcia…

Ani kobiety ani mezczyzni nie umieja sie czasami odnalezc w tym globalnym swiecie, gdzie wszystko jest mozliwe. Moge tutaj tylko mowic za siebie – w imieniu niezaleznych singielek… Jestesmy niezalezne, nie zawsze gotowe zamienic „swiat poza domem“ na cieple domowe papcie, gotowanie obiadkow, zakupy, prasowanie koszul, kaszki i pieluszki… A mezczyzni? Oni tak jak i my zyja w zmiennym srodowisku (przeprowadzka, koniec jednej pracy, szukanie dalszego zatrudnienia,…) I co im sie dziwic, ze nie chca podpisywac umow „z dozywociem“? Tym bardziej, ze kiedys otrzymywali w zamian osobista menedzerke, pr-agentke, gosposie domowa i partnerke seksualna. A dzisiaj kobiety sa takie nieobliczalne. Wiekszosc z nich odpada w zasadzie juz podczas pierwszych rozmow kwalifikacyjnych na stanowisko jakie zreszta jest nam kobietom, dane z racji uwarunkowan biologicznych (bojcie sie Boga nawet temu zaprzeczac, naukowo udowodnione i juz, przez mezczyzn ma sie rozumiec…)
Tyle na dzis.

P.S. Wszystko co napisalam nalezy czytac z duza dawka ironii. :-)

3 mar 2009

sezon letni na buty rozpoczęty

Wczoraj wieczorem wstąpiłam w formie relaksu po pracy do kilku sklepów, żeby obejrzeć nowe kolekcje i poszukać trochę inspiracji wiosenno-letnich. Gdy widzę te wszystkie letnie ciuchy, mam wrażenie, że letnie szaleństwa już tuż tuż... Początek marca to niestety troszkę późno na letnie zakupy, szczególnie jeśli chodzi o buty na lato.
Po pierwsze, jestem zdziwiona, ze legionerki nadal sprzedają się świetnie. Myślałam, ze po lecie 2008 przyjdzie pora na coś nowego. Po drugie, balerinki pozostają klasyką.

No i tutaj pojawiło się na rynku coś nowego... Ballerinas dla mężczyzn. Nie wiem, co mam o tym myśleć. :) Nawet jeśli podkreślają "kobiecą stronę" w mężczyznach (metroseksualnach), to ja na pewno nie chciałabym, żeby mój facet je nosił. :)

28 lut 2009

przyjazn czy kochanie i troche o couchsurfingu

Jak to w końcu jest z tą przyjaźnią pomiędzy kobietą a mężczyzną? Zawsze byłam zdania (i jestem w zasadzie nadal), ze taka relacja jest jak najbardziej możliwa. Czasami może byc ciężko. To akt balansu. Granica pomiędzy przyjaźnią a miłością jest cieniutka. Nigdy nie wiadomo, czy coś więcej się nie rozwinie. No i jak to rozpoznać? Tak sama się ostatnio miotam... K mi kiedyś powiedział, ze czuje do mnie coś więcej. Ja to wtedy zanegowałam i wybiłam mu z głowy. Znamy się od 10-ciu lat. Byl dla mnie prawie jak brat. A teraz ja mam od czasu do czasu takie myśli o nim. Ale czy warto ryzykować to, co mamy w imię czegoś niewiadomego?

Ostatnio zauważyłam, ze ludzi wokół mnie ogarnia zafascynowanie zwiedzaniem świata w stylu couchsurfing (couchsurfing.com) Pomysł naprawdę bardzo mi się podoba. To jest coś więcej niż turystyka. To poznawanie świata, kultury i poszerzanie horyzontów. Ale jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa - mam zastrzeżenia. Portal stwarza użytkownikom wrażenie bezpieczeństwa poprzez system weryfikacji, który jest godny krytyki. No dobrze, gdy mieszkam z rodziną / podróżuję w towarzystwie, ryzyko jest minimalne. Jak to mówią - do odważnych (i ufnych) świat należy!

23 lut 2009

vicky i cristina w barcelonie czyli poplątane uczucia

Wiadomość o zaręczynach koleżanki z pracy zaskoczyła mnie. W zasadzie nie wiem dlaczego. Tylko dlatego, ze do tej pory uważałam ją za pracoholiczkę. To moja zupełnie niewłaściwa ocena człowieka. V szybko robi karierę. Jest typową kosmopolitką, pół Niemką, pół Amerykanką, swoje dotychczasowe trzydziestoletnie życie spędziła pomiędzy kontynentami, ostanie trzy lata pracowała w Tokio, od paru miesięcy pracuje na nowej pozycji w Hong-Kongu.
W każdym razie przysłała mi piękne zdjęcie z zaręczyn. Widać na nim dwójkę młodych, uśmiechniętych, pięknych ludzi w restauracji wysokiej klasy (antyczne meble i marmury). Po prostu obrazek sukcesu i młodości. I tak powinno być. Ja mogę jej tylko pozazdrościć, ze umie sobie tak doskonale wszystko pogodzić i poukładać.

No więc przypomniał mi się przy tej okazji film Woodego Allena: Vicky Cristina Barcelona. Jak większość filmów Allena fabuła koncentruje się na zawirowaniach uczuć i komplikacjach stosunków międzyludzkich. Dwie kobiety zakochują się w tym samym mężczyźnie, ale są od siebie diametralnie rożne. Jedna jest racjonalistką, układającą sobie życie według dobrego (w jej oczach)i stabilnego planu, a druga jest idealistką bez planów (Scarlett Johansson), która stara się jak najwięcej odkryć i wydobyć z życia. Pojawia się również typowo artystyczna, emocjonalna, żywiołowa kobieta - Penelope Cruz. Film jest w zasadzie bardzo lekki. Bez wysokiego poziomu artystycznego łatwo polaryzuje pomiędzy miłością racjonalną, ułożoną i poniekąd zaplanowaną a romantyczną, obsesyjną, uczuciową, która pozostanie miłością niespełnioną.

Te czarno-białe wzorce są chyba jednak najbardziej rozpowszechnionymi uczuciami pośród ludzi. Jedni wiedzą, czego chcą, nie zastanawiają się zbytnio (nawet jeśli są alternatywy - te zawsze będą!) Inni są romantykami, wiecznymi podróżnikami, poszukują nowych bodźców i nowych doświadczeń.
...i pewnie ich poszukiwania się nie skończą, bo "nowe" i "inne" staje się z reguły po jakimś czasie "stare" i "dobrze znane". ;-)

22 lut 2009

zadziwiający film

W całym zabieganiu i zamieszaniu wokół depresji kryzysowej dawno nic nie pisałam. Nastrój kryzysowy udziela się wszędzie.
Ale nie o tym chciałam pisać. Przy tym całym zamieszaniu gospodarczym zaczęłam interesować się metodami medytacji, relaksu,... Po prostu mam często uczucie, że żyję w "matrixie", w swoim małym świecie, który nie pozwala mi widzieć całego obrazu. Może jest i ziarenko prawdy w tym, że istnieją inne dymensje poza przestrzenią i czasem... Wszystko zaczęło się jakieś półtora roku temu od lektury książek Lisy Randall, która jest wykładowcą fizyki na uniwersytecie w Harvardzie (na marginesie, ciekawe ze kobieta dokonuje osiągnięć w tak typowo męskiej domenie). Teraz nawet zainteresowałam się tym, co o ludziach i o naturze ogólnie pisze Deepak Chopra. Takie tam - tak jakby uduchowienie...

No więc w weekend odwiedziłam S. Byliśmy w czwórkę by wypróbować nowe home-cinema (S. kupił nowy projektor). Jemu wierzę na ślepo, że wybierze ciekawy film ze swojego obszernego zbioru. Co obejrzeliśmy? The Man From Earth.

Gorąco polecam :-)

26 sty 2009

Kryzys finansowy LIGHT

Historia o tym jak mogło dojść do kryzysu finansowego.

PEWNEGO DNIA...

Mariola jest właścicielką knajpki, niestety niezbyt dobrze prosperującej, gdzieś w jednym z dużych miast Europejskich. W celu zwiększenia obrotów postanawia ona wszystkim stałym bywalcom swojej knajpki, czyli głownie ludziom żyjącym z zapomogi socjalnej, uzależnionym od alkoholu - wydawać napoje na kreski, czyli na kredyt. Wieść szybko się roznosi w środowisku i do baru Marioli zachodzi coraz więcej klienteli. Rezolutna kobieta zwiększa ceny za wódkę i piwo ponieważ klienci i tak nie martwią się o zapłatę za skonsumowane napoje. W konsekwencji obroty knajpki szybko wzrastają.

Pewien młody i dynamiczny doradca finansowy pobliskiego banku spostrzega sukces Marioli i proponuje jej kredyt na dowolna sumę bez ograniczeń. Nie martwi się on o pokrycie tego kredytu ponieważ ma przecież długi klienteli knajpki jako zabezpieczenie. W celu dofinansowania całego tego przedsięwzięcia - bank musi przecież skądś wziąć pieniądze - najlepiej wykształceni bankierzy od inwestycji zamieniają kartki Marioli z kreskami jej klienteli w papiery wartościowe: ALKBOND i LEJBOND.

Papierom tym nadaje się nowoczesną nazwę SPF: SUPER PRIME FONDS i zostają one zabezpieczone przez uzbecką ubezpieczalnię internetową drogą elektroniczną (eMail). Po czym kilka agencji ratingowych nadaje tym papierom najlepsze oceny. Nikt wprawdzie nie rozumie, co tak naprawdę skrywa się pod skrótem SPF i co konkretnie zawarte jest w tych papierach, ale dzięki rosnącym kursom giełdowym te konstrukcje staja się hitem dla inwestorów. Kursy SPF rozwijają się świetnie więc specjaliści od inwestycji oraz zarządy banków otrzymują milionowe bonusy.

Pewnego dnia, pomimo iz kursy w dalszym ciągu idą w górę, jeden zarządca ryzykiem, który później i tak dostaje wymówienie ze względu na swoje negatywne nastawienie, dochodzi do wniosku, ze przyszła najwyższa pora by skasować przynajmniej za najstarsze kreski za alkohol z listy Marioli. Ku powszechnemu zdziwieniu klienci knajpki nie są w stanie spłacić ani tych pierwszych, ani żadnych innych kresek za napoje wydane im w knajpce. Sumy te przekraczają juz wielokrotność ich rocznych dochodów.

ALKBOND i LEJBOND tracą 98% wartości. Knajpka Marioli ogłasza plajtę. Dostawcy piwa i wódki do knajpki Marioli bankrutują. Dotychczas wypłacano im funduszami SPF. Jednak ze wzgl na szczególne znaczenie sektora alkoholowego dla państwa, dostawca wódki zostaje po części uwolniony z długów i przejęty przez belgijska grupę inwestorów.

Bank zostaje uratowany przez państwo z pieniędzy podatników. W zamian za to zarząd banku rezygnuje z bonusów za miniony rok finansowy.

24 sty 2009

keep breathing

Wszystko wokół się zmienia, świat pędzi do przodu. To jest całe piękno życia. Ale czasami ogarnia mnie świadomość, jak niewiele mam na to wpływu. Tylko na swoje decyzje, których skutki i tak są wielką niewiadomą. Dni płyną, mijają tygodnie, miesiące, lata,… Jakoś przestaję postrzegać życia jako wielkiej przygody. Z biegiem czasu wiele rzeczy staje się rutyną, ulegam regułom, oczekiwaniom, już niewiele rzeczy mnie zadziwia. Najważniejsze jest chyba niczego się nie bać. To pozwala na wolność i zaufanie w niespodzianki życiowe. :)

I want to change the world...instead I sleep.
I want to believe in more than you and me.
(…) But all we can do is keep breathing.

20 sty 2009

Biegnę więc jestem

Biegam już przy niemalże każdej pogodzie: przy mrozie, wietrze czy deszczu. To dla mnie lek dobry na wszystko. W zależności od okoliczności jogging przynosi mi radość, ulgę, zadowolenie z siebie czy pewność swoich decyzji. To taki sposób na życie i praca nad sobą. Biegnąc najlepiej myślę co sprawia, że mam wolną głowę przed zaśnięciem. Po godzinie joggingu jestem tak wyczerpana, że już o niczym nie myślę, tylko delektuje się tym zmęczeniem. Można powiedzieć, że w domu jestem letargiczna - tylko się wyleguje i czytam. Uwielbiam ten relaks ponieważ wszystkie wysiłki dnia mam poza domem. A nie ma przecież prawdziwego wypoczynku bez poprzedzającego go wysiłku. :)

Mroźnej pogodzie jakieś 2 tygodnie temu zawdzięczam 45 minut joggingu przy temperaturze -12°C. Poprzedzone półgodzinnym nakładaniem na siebie kilku warstw ubioru: pod spodniami miałam zimowe tights-y, pod kurtką koszulki z krótkim i długim rękawkiem, na to wszystko szalik, czapka i rękawiczki. Pierwsze 15 minut biegu upłynęło na dopasowaniu się organizmu, złapaniu rytmu i oddechu. Ale potem. Było cudownie. Słońce świeciło, gruba warstwa białego śniegu pod stopami, rześkie powietrze. Krajobraz jak z bajki. Teraz jest już po śniegu i ciekawa jestem, co ta pogoda nam jeszcze przyniesie zważywszy uwagę na to, że mamy dopiero połowę stycznia.

17 sty 2009

Związki i rozwiązki

Mężczyźni są do bani i tyle. Kropka. Mężczyźni to dranie. Ok, akurat muszę pozbyć się goryczy po burzliwej rozmowie z moim ex, z którym rozstałam się zresztą dwa lata temu. Na własne żądanie. Dobrze zrobiłam. Miałam powody. Ludzie się niełatwo zmieniają.

W zasadzie większość z was, drodzy panowie, szuka sobie wygodnego życia. Po jak najmniejszej linii oporu. Tak, jestem akurat wściekła. A najbardziej na samą siebie. Jestem dojrzałą kobietą, a nie nastolatką. Jak dobrze czasami zajrzeć do Emaili sprzed lat i poczytać stare pamiętniki. Tak tylko profilaktycznie, żeby nie kręcić się wokół własnej osi. Zycie toczy się do przodu. No i kto zrozumie mężczyzn?

Na uroczyste zakończenie dnia otworzyłam butelkę Bründlmayer, rocznik 2004, brut. Tak symbolicznie dla samej siebie. Bym na przyszłość wyciągała odpowiednie wnioski i była życiowo troszkę mądrzejsza.

15 sty 2009

Podróże kontra przemieszczanie się

Odnaleźć się w nieznanym, czyli istota podróżowania.

Wszyscy dzisiaj podróżują. Nie ma już prawie zakątka tej ziemi, który nie padł by ofiarą naszej mobilności. Poruszamy się elastycznie, szybko i wygodnie po całym świecie. Ale ile tak naprawdę odkrywamy i doznajemy przemieszczając się? Bardzo chętnie czytam felietony i zapisy z podroży Iliana Trojanowa. To jeden z moich absolutnie ulubionych autorów. Dla niego podróżowanie oznacza coś więcej niż tylko zmianę miejsca. To możliwość przemiany i poszerzenia horyzontów.

Trojanow sam trzyma się trzech podstawowych reguł: w drogę wybiera się zawsze sam, zabiera minimum bagażu (szystko, czego nam potrzeba w danym miejscu, tam właśnie dostaniemy), podróżuje powoli, w miarę możliwości na pieszo.

Podczas tych naszych współczesnych wojaży spotykamy wszędzie dobrze znane otoczenie, pomimo chęci nowych doświadczeń: lawiny samochodów na drogach, zapełnione parkingi, lotniska z minutowymi odlotami, wielokilometrowe kolejki przed muzeami, wyciągami i innymi atrakcjami turystycznymi. Biurom podróży płacimy za to, by nie napotkać niespodzianek. A niespodzianki same w sobie stanowią właśnie sens podróżowania.

Większość ludzi wybiera dziś komfort zamiast wyzwania. A podróże wymagają czasu i wysiłku. Wewnętrznego otwarcia się na nieoczekiwane możliwości. Stawiają podróżnego przed wyzwaniami. Urok takiej podroży jest ogromny. Człowiek może się wzbogacić i poznać magię, której nie da się zamówić w pakiecie żadnego biura podróży.

Prawdziwe podróże nie polegają na przemieszczeniu się w nieznane i z powrotem, lecz na oswojeniu sobie nieznanego i odnalezieniu siebie w nieznanym. Świat jest kopalnią złota.

10 sty 2009

weekendowe lenistwo

Ogarnia mnie lenistwo weekendowe. Wczoraj, piątkowym wieczorem, zdecydowałam się na następujący plan weekendowy: wylegiwanie się w łóżku do poniedziałkowego rana (z przerwami na regenerujący jogging w sobotę i niedzielę). Zaopatrzyłam się w czasopisma i książki. Lodówka jest pełna. Mieszkanie jest czyste. Nie mam żadnych zmartwień oprócz tych, jak długo utrzymają się te niskie temperatury. W tym tygodniu ani razu nie biegałam wieczorami, po pracy. Było mi tak zimno, ze po powrocie do domu prawie od razu brałam gorący prysznic. Zastanawiam się nawet nad kupnem butów do biegania specjalnie na ekstremalne warunki pogodowe, ale one nie przezwyciężą mojej niechęci do biegania przy takim mrozie. ;-)

Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy to moje lenistwo nie jest oznaką nieuchronnego zbliżania się do „podeszłego” wieku 30 lat. Przez cały ten tydzień nie miałam żadnej innej motywacji niż zaszyć się wieczorem w moim ciepłym mieszkaniu z książką lub pooglądać Grey’s Anatomy leżąc w łóżku. Do głowy by mi nawet nie przyszło mieć jakieś inne plany na wieczór. Na dodatek poranne wstawanie urosło do nadludzkiego wysiłku: na dworze ciemno, zimno a pod pierzyną tak ciepło…

Nic tu nie poradzę. Chyba jednak wyjdę dziś do miasta. Aktualna temperatura: sobota, godzina 09:20, -12°C, słonecznie.

8 sty 2009

zima :)

Muszę przyznać, że podoba mi się aktualna pogoda. Wprawdzie marznę dosyć mocno a mój nos prawie odpada z zimna już po krótkim czasie około 15 minut przebywania na dworze, ta zima ma swój urok! Od dawna nie pamiętam takiej zimy. Temperatury wachają się wprawdzie pomiędzy -13 stopni w nocy a -8 stopni w dzień, ale nie wyobrażam sobie temperatur do -25 stopni, a jest teraz kilka regionów w Europie z takim mrozem. To tyle na temat efektu cieplarnianego…