20 sty 2009

Biegnę więc jestem

Biegam już przy niemalże każdej pogodzie: przy mrozie, wietrze czy deszczu. To dla mnie lek dobry na wszystko. W zależności od okoliczności jogging przynosi mi radość, ulgę, zadowolenie z siebie czy pewność swoich decyzji. To taki sposób na życie i praca nad sobą. Biegnąc najlepiej myślę co sprawia, że mam wolną głowę przed zaśnięciem. Po godzinie joggingu jestem tak wyczerpana, że już o niczym nie myślę, tylko delektuje się tym zmęczeniem. Można powiedzieć, że w domu jestem letargiczna - tylko się wyleguje i czytam. Uwielbiam ten relaks ponieważ wszystkie wysiłki dnia mam poza domem. A nie ma przecież prawdziwego wypoczynku bez poprzedzającego go wysiłku. :)

Mroźnej pogodzie jakieś 2 tygodnie temu zawdzięczam 45 minut joggingu przy temperaturze -12°C. Poprzedzone półgodzinnym nakładaniem na siebie kilku warstw ubioru: pod spodniami miałam zimowe tights-y, pod kurtką koszulki z krótkim i długim rękawkiem, na to wszystko szalik, czapka i rękawiczki. Pierwsze 15 minut biegu upłynęło na dopasowaniu się organizmu, złapaniu rytmu i oddechu. Ale potem. Było cudownie. Słońce świeciło, gruba warstwa białego śniegu pod stopami, rześkie powietrze. Krajobraz jak z bajki. Teraz jest już po śniegu i ciekawa jestem, co ta pogoda nam jeszcze przyniesie zważywszy uwagę na to, że mamy dopiero połowę stycznia.

Brak komentarzy: