10 lis 2008

Poniedziałkowe dylematy

Mam dzisiaj jakąś chandrę. Z reguły nie lubię poniedziałków, ale dzisiaj to tak jakby cos więcej niż tylko poniedziałkowe doły. Wzloty i upadki. Przez cały dzień w biurze nic się nie działo. Mam wrażenie, ze czekamy na jakieś decyzje…
Oglądałam zielone miasto z 20ego piętra szklanego wieżowca, liczyłam samoloty startujące z pobliskiego lotniska, tęskniłam do domu. Ogarnęły mnie jakieś dziwne myśli, czy aby te moje studia nie na marne były skoro teraz i tak chce wrócić do kraju. Lub przynajmniej poczuć się gdziekolwiek jak w domu. Ani tu ani tam… Ot takie poniedziałkowe dylematy emigrantki.

Schiller “Dream of You”:



„Now i'm standing here alone
waiting on my own
for something that will fill the emptiness inside...”

9 lis 2008

James Bond i męsko-damskie nieporozumienia

Wybrałam się wczoraj z C - sobotni wieczór - do kina na nowego Jamesa Bonda "Quantum of Solace". Kino było przepełnione i ledwo dostaliśmy bilety w szóstym rzędzie, pomimo, ze seanse były co dwie godziny w trzech salach jednocześnie.
Moim skromnym kobiecym zdaniem film jest przewartościowany. Słaba fabuła. Ale u Jamesa Bonda nigdy nie chodziło o fabułę, tylko o szybkie samochody, kobiety i „coolnes”. Reklamy i zwiastuny przed filmem trwały całe 50 minut. Film był pełen akcji. Zapracowany agent 007 nie miał tym razem nawet zbytnio czasu na kobiety. Za to nawet w najbardziej krwawej walce dbał o perfekcyjnie dopasowany garnitur, dobrze ułożony krawat no i oczywiście odpowiedni Rolex. Jeśli umierać, to ze stylem.

C chciał również okazać dobry styl i nie pozwolił mi zapłacić za bilety. Zapłaciłam więc za napoje i popcorn. I to znów przypomina mi, że nie jestem w Polsce… Wiele razy tłumaczyłam mu, że możemy dzielić rachunek na pół, gdy wychodzimy na drinka lub do restauracji. On kategorycznie odmawia, a gdy przychodzi do płacenia rachunku okazuje się, że nie ma przy sobie ani jednego Euro. Nie chciałabym sugerować zamiaru. To zdarza się rzadko, ale czasami nie mogę się pozbyć tego wrażenia. Wolałabym stawiać sprawy jasno. Ale gdy on nie ma ochoty mnie zaprosić, nie powie mi tego ze względu na swoją męską dumę. W ostatni tydzień płaciłam rachunek za kolację w restauracji i nigdy do tego tematu nie wracałam. Może on jest po prostu zapominalski…

Wiem, że mężczyźni nie maja dziś łatwo z kobietami, ale ja po prostu nie rozumiem niektórych męskich zachowań. Czy te kłopoty są typowe dla zachodnio-europejskich mężczyzn?

3 lis 2008

Oczekiwania i inne katastrofy

Jak co weekend w sobotę zajmowałam się porządkami i praniem. Nienawidzę tego szczerze. Zastanawiałam się, jak to robią kobiety mające rodzinę. Ja ledwo co nadążam ze sprzątaniem własnego bałaganu i praniem/prasowaniem własnych rzeczy. Najwięcej czasu upływa na prasowaniu bluz do pracy. Mam wrażenie, ze to sprawka jakiejś zlej karmy. Ledwo co zrobiłam jedno pranie, powiesiłam je i uprasowałam rzeczy, już czeka na mnie następna góra bielizny. Zastanawiałam się już nawet nad zatrudnieniem pomocy domowej… To zdecydowanie poprawiłoby jakość życia. Weekendy są zbyt krótkie, żeby je marnować na sprzątanie…

Niepokoi mnie ta moja niechęć do wszelkich prac domowych. Mężczyźni po prostu będą się ode mnie odwracać, gdy się dowiedzą, ze zarówno nie gotuję, jak i nie jestem gotowa prowadzić domu. Mam w głowie obraz Polaka szukającego idealnej żony, matki i pani domu…

No więc żadna ze mnie kandydatka na żonę i matkę. No właśnie. Nie chcę mieć jak na razie dzieci. Uwielbiam dzieci. Ale nie muszę mieć koniecznie własnych. A więc nie mam szans na – w oczach większości Polaków – „normalne życie” rodzinne. Większość znajomych po pracy i tak uciekałaby do domu na ciepły obiad ugotowany przez kochające żony i matki?

Ja po prostu obawiam się oczekiwań społecznych wobec młodych kobiet w Polsce. Oczekiwań zakorzenionych wręcz na stale w Polsce... Założenie rodziny wydaje się zupełnie naturalnym krokiem dla kobiety po ukończeniu wykształcenia i wyjściu za mąż. No więc ja muszę głęboko rozczarować moje ciotki w Polsce. Może po prostu nie spotkałam do tej pory odpowiedniego partnera? Nie wiem, ale lubię swoje życie. Tak łatwo jest płynąć z prądem oczekiwań innych ludzi - „…bo tak już zawsze było”, „…bo tak się to robi”.

Poznałam kogoś… No i mam wrażenie, że on właśnie chce już bardzo założyć rodzinę. Ale ja nie jestem niestety do tego gotowa…