3 lis 2008

Oczekiwania i inne katastrofy

Jak co weekend w sobotę zajmowałam się porządkami i praniem. Nienawidzę tego szczerze. Zastanawiałam się, jak to robią kobiety mające rodzinę. Ja ledwo co nadążam ze sprzątaniem własnego bałaganu i praniem/prasowaniem własnych rzeczy. Najwięcej czasu upływa na prasowaniu bluz do pracy. Mam wrażenie, ze to sprawka jakiejś zlej karmy. Ledwo co zrobiłam jedno pranie, powiesiłam je i uprasowałam rzeczy, już czeka na mnie następna góra bielizny. Zastanawiałam się już nawet nad zatrudnieniem pomocy domowej… To zdecydowanie poprawiłoby jakość życia. Weekendy są zbyt krótkie, żeby je marnować na sprzątanie…

Niepokoi mnie ta moja niechęć do wszelkich prac domowych. Mężczyźni po prostu będą się ode mnie odwracać, gdy się dowiedzą, ze zarówno nie gotuję, jak i nie jestem gotowa prowadzić domu. Mam w głowie obraz Polaka szukającego idealnej żony, matki i pani domu…

No więc żadna ze mnie kandydatka na żonę i matkę. No właśnie. Nie chcę mieć jak na razie dzieci. Uwielbiam dzieci. Ale nie muszę mieć koniecznie własnych. A więc nie mam szans na – w oczach większości Polaków – „normalne życie” rodzinne. Większość znajomych po pracy i tak uciekałaby do domu na ciepły obiad ugotowany przez kochające żony i matki?

Ja po prostu obawiam się oczekiwań społecznych wobec młodych kobiet w Polsce. Oczekiwań zakorzenionych wręcz na stale w Polsce... Założenie rodziny wydaje się zupełnie naturalnym krokiem dla kobiety po ukończeniu wykształcenia i wyjściu za mąż. No więc ja muszę głęboko rozczarować moje ciotki w Polsce. Może po prostu nie spotkałam do tej pory odpowiedniego partnera? Nie wiem, ale lubię swoje życie. Tak łatwo jest płynąć z prądem oczekiwań innych ludzi - „…bo tak już zawsze było”, „…bo tak się to robi”.

Poznałam kogoś… No i mam wrażenie, że on właśnie chce już bardzo założyć rodzinę. Ale ja nie jestem niestety do tego gotowa…

Brak komentarzy: