31 paź 2008

ZA a nawet i PRZECIW

Zauważyłam, że w internecie aż roi się od wypowiedzi emigrantów na temat złych warunków życia i pracy w Polsce. Część z nich adoptuje się szybko w nowym środowisku, część tęskni za krajem, ale nie myśli o powrocie. Przykro to czytać, a przede wszystkim przykro, że w Polsce nadal wielu ludzi żyje na granicy biedy. To zrozumiałe, ze młodzi ludzie chcą godnie żyć i zakładać rodziny.

Ja jednak widzę poprawy w Polsce. Wiele pozytywnych zmian. Płace dopasowują się wolniej niż rozwój gospodarczy i napływ kapitału, ale jest to prawo ekonomii. Wszystko idzie do przodu. Do Polski będą wracać emigranci z Anglii, Szwecji, Norwegii, Belgii... Ludzie o poszerzonym horyzoncie i otwartym światopoglądzie, z nowymi pomysłami i zapałem. Widzę to pozytywnie.

Ach ten mój płytki sen ostatnio... Nigdy nie tęskniłam do kraju. Polskę pamiętam z lat szkolnych. W zasadzie nawet nie mam dokładnych wspomnień, ale to nie istotne, bo i tak już nie dotyczy. Mam przyjaciół w całej Europie, wynajmuję dla siebie ładne mieszkanie z wymarzonym balkonem, w dobrej dzielnicy, spełniam się zawodowo i gdy tylko mam na to ochotę wsiadam w samolot i lecę na weekend dokąd chcę. Pomimo tego, zupełnie bez racjonalnych powodów nasila się we mnie uczucie tęsknoty za starą, dobrą Polską. Ot tak, za codziennością w chaosie wrocławskim, za spontanicznymi odwiedzinami u znajomych, herbatką i gadaniu o niczym, za wygłupami po polsku i polskim humorem. Tłumaczę sobie na logikę, ze mam u siebie wspaniałą jakość życia, której w Polsce będzie mi po części brak. Na tęsknotę nie ma logicznych argumentow.

W głębi ducha… jestem pełna obaw… Podejmowanie takich decyzji nie da się rozwiązać poprzez tworzenie listy „za” i „przeciw”, „zysków” i „strat”. To tak jakby porównywać gruszki do jabłek! Uczucia w stosunku do namacalnych, racjonalnych faktów. Nie, tutaj pomorze tylko dobra intuicja… Tak dobrze czuje się za każdym razem odwiedzin… Tyle śmiechu w dobrym towarzystwie… Po paru dniach wprawdzie tęsknię do mojego mieszkanka i uporządkowanego miasta z funkcjonującą komunikacja, pełnego zieleni. Z Polski jednak zawsze wracam naładowana dużą dawka pozytywnej energii.

Może to właśnie teraz w tej atmosferze zmian warto. Wyzwanie i szansa zarazem. Chcę się rzucić w ten wir. Po co lecieć do Chin czy Brazylii, kiedy można do Polski? Myślałam właśnie o przestarzałym już chyba przysłowiu: „Świat do odważnych należy”. Ale dzisiaj to raczej „świat” jest synonimem bezpieczniejszego i wygodniejszego stylu życia. No cóż, czasy się zmieniają.

Może jednak trzeba mi wypłynąć z tej stabilnej kałuży. A do tego czasu to jogging utrzymuje mnie w formie (nie tylko fizycznie).

Brak komentarzy: