25 paź 2008

Dom

Dzisiaj po raz pierwszy odkąd sobie przypominam śniłam o Karpaczu. To było takie słodkie uczucie bycia w domu, w cieple, uczucie dziecięcej beztroski. Wspomnienia z dzieciństwa mają to do siebie, ze się je idealizuje. Ot tak po prostu, spojrzenie przez różowe okulary. Tak dobrze byłoby bez zobowiązań, bez potrzeby podejmowania trudnych i ważnych decyzji. Nie lubię podejmować decyzji, pomimo że już od dawna powinnam to suwerennie robić.

Ja tęsknię do domu. Chcę do domu. Tam gdzie jest mama, która zawsze wysłucha moich rozterek, doradzi, zapyta się jak się czuje, zrobi herbatkę lub gorące kakao w zimie… Wiem, ze to brzmi strasznie banalnie z ust dorosłej kobiety.

Ostatnio rozmawiałam nawet na temat tęsknoty za domem z kolegą z pracy. On ma 32 lata. Dom opuścił, gdy poszedł na studia. Pracuje 600 km od rodzinnego miasta. Wiem, ze on ma rację mówiąc, dom rodzinny to utopia. Jesteśmy już dorośli, nawet odwiedzając rodziców nie jest już tak jak było. Nie spoglądamy już dziecinnymi oczami, tylko z perspektywy zmian ostatnich lat spędzonych w innym otoczeniu. Lat spędzonych z dala od rodziców i przyjaciół ze szkoły. Zmieniamy się.

Lubię czytać artykuły i felietony Ilija Trojanowa. On od dzieciństwa podróżuje, do tej pory żył już w wielu regionach świata. Na temat domu i ojczyzny twierdzi, ze poczucie bycia w domu to fikcja. Ale Trojanow to przykład prawdziwego kosmopolity. Któż nie jest przywiązany do miejsc, które wiąże z dzieciństwem lub w których spędził najlepsze lata w swoim życiu, w których ma rodzinę lub przyjaciół,…? Do takich miejsc się tęskni. One formują człowieka bardzo. To jest dom, którego się nie zapomina. Ja tęsknię do tej fikcji…

Brak komentarzy: