24 sie 2009

Po dluzszej przerwie

Zaniedbalam ten moj internetowy niby-dziennik. Dla uzupelnienia napisze tylko, ze ostatnie trzy miesiace minely mi bardzo szybko: pikniki, spotkania, odwiedziny znajomych na urlopie i kilka wyjazdow weekendowych. Wszystko nabralo tepa w maju. Ach no i osiagnelam ta magiczna granice dla kobiet wieku lat 30-u. Czy powinnam teraz siedziec w ladnym przedmiejskim domku i piec dla meza i bawiacych sie w ogrodku (z psem rasy owczarek lub labrador) dzieci niedzielne ciasto? Ach… Nie wszystko na raz! Powoli…

Odwiedzilam Amsterdam. Az wstyd, ze po raz pierwszy zwazywszy uwage na to, jak blisko mieszkam. Pewnego slonecznego piatkowego wieczoru po pracy wsiedlismy w ICE i dwie godzinki potem wysiedlismy w tym zaskakujacym miescie. Ktos mi powiedzial, ze Amsterdam ma atmosfere podobna do Londynu. Slychac i widac ludzi roznych nacji, ale samych Holendrow jest malo.
W kazdym razie – interesujace miasto (z pominieciem turystycznego centrum), ciekawi, mlodzi ludzie, wiele fajnych wrazen, prawie zadnych zdjec (i tak ma byc!) Az nie chcialo sie nam wracac do naszego poukladanego, bogatego, ustrojonego w piorka, czystego i pachnacego ….…

Chyba nie jestem swiatowa, gdyz zaskoczyl mnie system czekania na swoja kolejke po to by kupic bilet na dworcu w Amsterdamie. Jest jak w urzedzie – kazdy dostaje numerek po czym siada sobie wygodnie na kanapie i czeka az jego numerek zostanie wywolany. Pozwala to uniknac chaosu no i przede wszystkim chroni znuzonych turystow przed staniem w polgodzinnych kolejkach. Duzy plus. Tak na marginesie – w ubieglym tygodniu mialam podroz do Frankfurtu - tam rowniez juz przejeli na dworcu system „Amsterdam“.

A poza tym… Od kilku tygodni zasmakowalam w rodzynkach oblanych czekolada, a jak wiadomo przemiana materii po 30-ce juz nie taka jak za mlodych lat wiec trzeba sie bardziej pilnowac! :-)